Byłam trochę poddenrwowana ,ale szybko to minęło . Więc poszłam do stajni i pani wybrała mi kask,wzięła lonżę i poszłyśmy na menaż.Instruktor właśnie kończył uczyć jakąś tam dziewczynkę na klaczy.To ja miałam potem na niej jechać , 30 min na początek.Instruktorka pokazała mi jak się wsiada na Taję ( bo tak ma na imię)i powiedziała że dam radę bez pieńka wejść.Weszłam.Pani odpowiednio popręgi ustawiła.AleTaja podniósła trochę kopyta ,tak ledwo bo się spłoszyła, niemówiąc już o tym że jak wsiadłam na konia to czyłam że zaraz zlecę. Ale trochę pochodziłam w stępie i się zaraz przyzwyczajiłam.Wykonywałam różne ćwiczenia takie jak : dotknięcie ręką ogona,i uszu, anglezowanie w stępie,dotykanie ręką strzemion, wstawanie w stępie.Potem pani powiedziała jak zatrzymywać konia,czyli ściągnięcie wodzyi pochylenie się do tyłu to żeby stanął,łydki zeby ruszył , i ściagnięcie wodzy w dany kierunek w który ma iść.I pare razy cwiczyłam to. Potem do kłusa przeszliśmy i próba anglezowanie w kłusie , za którymś tam razem udało mi się c; .I potem na przemian stęp i kłus i anglezowanie(z przerwami).Potem zejście i niestety koniec jazdy.Za tydz. znowu może pojadę.Już się nie moge doczekać. A i jeszcze fotki :DDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz